poniedziałek, 7 listopada 2016

Niech stanie się Światłość - Mactronic Nomad

O tym jak ważnym elementem ekwipunku jest dobra latarka nie muszę chyba nikogo przekonywać. Ja swojej latarki szukałem pewien czas popełniając po drodze kilka potknięć ale odkąd ją zakupiłem kilka lat temu to towarzyszy mi ona zarówno w terenie jak i na co dzień. Jest to czołówka Nomad firmy Mactronic. Noszę ją już ponad dwa lata więc pomyślałem, że to dobry czas żeby przygotować tekst o tym zacnym elemencie ekwipunku. Bo co to za test napisany tydzień po zakupie. To raczej recenzja (które też są dobre!). A sprzęt najlepiej weryfikuje użytkowanie a nie specjalne testy. 


Dlaczego czołówka?
To pytanie raczej retoryczne, ale postaram się je rozwinąć. Początkowo nosiłem ze sobą do lasu tradycyjną latarkę ręczną, ale jednak przy przeróżnych pracach zbyt często potrzebne są obie ręce naraz a trzymanie latarki w zębach prowadzi tylko do szczękościsku. Latarka noszona na głowie bije zwykłą na... na głowę! 

Jak to działa?
Diody w latarce są dwie więc i guziki są dwa. Obydwa umieszczone u góry latarki. Większy odpalający główną diodę jest umieszczony w niewysokim kołnierzu zabezpieczającym przed przypadkowym uruchomieniem. Jedno kliknięcie - jedna zmiana programu. Latarka jest o tyle fajna, że ma funkcję zapamiętywania ostatnio używanego programu dzięki czemu gdy używamy trybu oszczędnego i na chwilę zgasimy latarkę nie strzeli nam ona przy ponownym uruchomieniu strumieniem 100% mocy. Tuż obok jest mniejszy guzik uruchamiający mniejszą czerwoną diodę. Wygodne w użyciu i da się je włączyć nawet w rękawicach




Do wnętrza dostać się można podważając szczelinę znajdująca się u dołu latarki przy czym paznokciem raczej tego nie zrobimy. W środku miejsce na trzy paluszki AAA które kupić można w każdym sklepie lub stacji paliw.



Postępując w ten sam sposób można podważyć i zdjąć przedni panel i założyć filtry.
Sama latarka zamontowana jest do elastycznego pasku dodatkowo wyłożonego od wewnątrz sylikonem dzięki czemu pewnie siedzi np na kasku. Funkcją która mi się bardzo podoba jest niewielka dioda umieszczona z boku latarki pokazująca stan baterii. Przez kilka sekund po włączeniu świeci się w zależności od mocy którą jeszcze dyponujemy. Przy 100-20% mocy dioda świeci się na zielono. Poniżej 20% na czerwono a gdy zaczyna mrugać na czerwono - znak, że należy przygotować zapasowe baterie do wymiany.
 Latarkę możemy też w dowolnym momencie zdjąć ze wspomnianego paska i zamocować np do taśmy molle przy plecaku.


"Moc jest z Tobą młody Jedi"
Jak wspomniałem wyżej - do dyspozycji mamy dwie diody, białą i czerwoną.
Podstawą jest oczywiście biała i moim zdaniem ma moc! Co prawda speologowie lub osoby dla których latarki to pasja powiedzą, że prawdziwa i słuszna Latarka ma minimum over 9000 lumenów ale według mnie moc 180 lumenów którą dysponuje Nomad jest całkowicie wystarczające. Ba! w praktyce trybu 100% używam tylko sporadycznie, zazwyczaj któregoś ze słabszych, bo biała dioda Nomada dysponuje aż czterema trybami świecenia.

100%  -  180 lm  -  40 h
50%    -  90 lm    -  75 h
10%    -  18 lm    -  180 h
2%      -  3,6 lm   -  280 h

Mniejsza dioda czerwona dysponuje dwoma trybami świecenia: ciągły i pulsacyjny. Co ciekawe pulsując ... nadaje sygnał SOS. Tylko mały szkopuł... kolor czerwony najmniej "ingeruje" w ludzkie oko. W latarkach jest wykorzystywane np gdy trzeba na krótką chwilę w nocy spojrzeć na mapę i nie oślepić się przy tym. Również z daleka gorzej będzie się rzucać w oczy. A światło pulsujące ma zwracać na nas uwagę i mówić "halo! tutaj jestem!" np gdy oczekujemy w lesie na przybycie ratowników. Białe pulsujące światło w nocy zwraca na siebie uwagę z daleka. Wyhaczymy je kątem oka. Białe ciągłe też. Natomiast czerwone... tu już gorzej. Dla tego trybu widzę chyba tylko jedno rozwiązanie - do zamontowania na plecaku lub z tyłu głowy gdy jedziemy rowerem i zapomnieliśmy tylnego światła.






Filtry/dyfuzory
Do latarki dołączono zestaw czterech filtrów. Biały, czerwony, zielny i niebieski. Co lepsze. Dwa z nich można nosić załączone do latarki w schowkach pod obudową i nakładać je w miarę potrzeby. Super sprawa! Biały filtr to rozpraszający dyfuzor. Po jego założeniu traci się odrobinę mocy latarki ale strumień światła zamiast intensywnie skupionego w wąski stożek rozprasza się na boki. Sprawa przydatna np w życiu obozowym. Funkcję czerwonego opisałem wyżej przy sprawie czerwonej diody - po prostu światło nie oślepia wtedy aż tak bardzo oczu i gdy wyłączymy latarkę możemy coś jeszcze zobaczyć bez tracenia czasu na akomodację oka do ciemności. Oświetlając las na zielono lepiej zobaczymy kontury obiektów stojących przed nami. Zagadką jest dla mnie trochę sprawa filtra niebieskiego. Krążą plotki, że takie niebieskie światło ma jakoby pomagać przy szukaniu plam krwi. Przydatne np przy polowaniach lub przy szukaniu poszkodowanych. Z tym, że takie właściwości ma światło ultrafioletowe UV. Do tego jednak potrzeba specjalnego źródła światło, a w tym przypadku strumień światła przechodzi jedynie przez kawałek niebieskiego plastiku więc poświecimy po prostu zwykłym niebieskim światłem.


100% mocy z rozpraszającym dyfuzorem w podziemiach opuszczonej stacji paliw


... i bez dyfuzora


W podziemiach Czarnobyla (wybaczcie jakość zdjęcia, wrzuciłem w celu demonstracji mocy latarki)


Wytrzymałość
Jak przystało na prawdziwego nomada latarka ta to prawdziwy twardziel. Oficjalnie jego klasa odporności to IPX4. Co to znaczy? Latarka jest całkowicie pyłoszczelna i częściowo wodoodporna. Nie straszne jej strumienie wody z każdego kierunku do 10 litrów na minutę. Ale jak to się ma do praktyki? Mniej więcej to, że o ile nie będzie się jej używać w centrum jakiegoś cyklonu to deszcz jej nie straszny. Krótkie zanurzenie zapewne też nie (sam tego nie próbowałem) ale trzeba pamiętać, że może to być już dla niej za wiele. Po prostu do nurkowania jest inny sprzęt.
Jeśli chodzi o wytrzymałość obudowy to osobiście nie widzę na niej żadnych rys czy tym bardziej pęknięć mimo kilku upadków. Włączniki chodzą bez zarzutu. Nie wyrobiły się też ząbki przy ustawianiu kąta świecenia.

Przy -20 też dawała radę

Podsumowanie
Najpierw kilka minusów które przez dwa lata użytkowania przyszły mi do głowy.
- tryb SOS w diodzie czerwonej
- nie wiem, może coś źle robię ale próbowałem już na różne sposoby i wychodzi mi na to, że dyfuzory są w wersji prawej-lewej. W konsekwencji nie ma możliwości nosić wszystkich kombinacji kolorów np białego z czerwonym. Nie boli mnie to jakoś bo czerwona dioda i tak jest osobno więc nie muszę nosić takiego filtra.
- i chyba najpoważniejszy minus. Guzik od czerwonej diody jest nieosłonięty. Zdarzało się kilka razy, że włączyła mi się w plecaku. Co prawda czerwona dioda nie zjada dużo mocy ale jednak...

Plusy:
- kompaktowy rozmiar,
- stosunkowo mocne światło oraz kilka trybów świecenia. Do tego funkcja zapamiętywania ostatnio używanego trybu
- zasilanie na łatwo dostępne baterie AAA
- odporność na ciężkie warunki terenowe
- zestaw filtrów i czerwona dioda

Ogólnie rzecz ujmując był to jeden z moich najlepszych zakupów i nie żałuję wydanych pieniędzy. Towarzyszy mi i na wyprawach i w życiu codziennym (zabraknie prądu, trzeba zejść do piwnicy po kartofle etc) i nie szykuje się bym szybko ją zmienił. Co prawda w nerce na co dzień noszę od niedawna inne świecidełko ale Mactronic Nomad zawsze wędruje do plecaka gdy gdzieś się wybieram. Idealny przyjaciel każdego wędrowca - nomada.



Tradycyjnie zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata FACEBOOK






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz