Witam serdecznie
Dziś chciałbym Wam przedstawić moje przemyślenia o latarce którą mogę spokojnie nazwać swoją ulubioną zarówno spośród tych które były moją własnością, jak i tych które tylko testowałem, a mowa o latarce Fenix HM61R.
Wszystko zaczęło się od tego, że mój Mactronic Nomad którego już opisywałem na swoim blogu wyzionął ducha i czas było zaopatrzyć się w coś innego. Po zasięgnięciu języka w sieci wybór padł na Sofirna SP40, kątową czołówkę z funkcją wypinania. Latarka sprawdzała się świetnie jednak najzwyczajniej w świecie... posiałem ją. Prawdopodobnie została w jakichś opuszczonych ruinach gdy robiłem tam zdjęcia wieczorem . Pech. Jakiś czas byłem bez sensownej czołówki ale bardzo spodobała mi się idea latarek kątowych. Aż w końcu zaciekawiła mnie oferta marki Fenix i wśród nich znalazłem model HM61R. Co mi się spodobało w tej latarce to jej uniwersalność. Jest to latarka czołowa którą jednym ruchem można wyjąć z montażu i używać jak zwykłą latarkę ręczna i do niedawna zazwyczaj przenosiłem ją właśnie przeplecioną przez taśmę molle na zewnątrz nerki dzięki czemu jest zawsze pod ręką. Paski do noszenia na głowie wkładam do plecaka gdy wybieram się na jakąś aktywność czy to w góry, czy na urbex gdzie wiem, że będę potrzebował czołówki. Jest lekka, poręczna z łatwym w obsłudze manualem, ale mimo niewielkich gabarytów oferuje na prawdę potężną moc świecenia.
Mimo konstrukcji wykonanej z aluminium, średniemu akumulatorowi (rozmiar 18650) nic nie stoi na przeszkodzie używać jej również do biegania. Ostatnio wziąłem udział w nocnym biegu z przeszkodzami i nie czułem żadnego dyskomfortu, mimo, że poza zwykłym bieganiem trzeba było nie raz wspinać się na przeszkody, czołgać się, skakać i robić inne dziwne rzeczy. Zawody Runmaggedon - polecam. A latarka zdała egzamin.
Latarka posiada klasę odporności IP68 więc nie szkodzą jej nawet tymczasowe zanurzenia w wodzie co było testowane nawet i na wspominanym wyżej Runmaggedonie. Nie raz towarzyszyła mi również podczas deszczu. O kurzu którego sporo na urbexach nie ma nawet co wspominać. Nie zliczę też ile razy najzwyczajniej w świecie mi upadła bez żadnej szkody.
Jak to świeci?
Może najważniejsze - jak to świeci? Maksymalna moc jaką dysponuje ta latarka to aż 1600 lumenów i powiem szczerze, że jest to aż nadto w codziennym użyciu i z tego trybu korzystam tylko gdy muszę oświetlić na prawdę odległe obiekty. Poza tym dostępne tryby wyglądają następująco
- tryb turbo 1600 lm - idealny do przyświecenia na bardzo duża odległość (dedykowany zasięg nawet ponad 150m), oświetlenia hali, sytuacje awaryjne. Trzeba tylko pamiętać, ze tryb turbo nie jest projektowany do zbyt długiego świecenia i po pewnym czasie przygaśnie. Po pierwsze akumulator nie dałby rady utrzymywać długi czas aż tak dużej mocy, a po drugie tryb turbo generuje tez dość dużą temperaturę i latarka automatycznie przygasza się by ochłodzić się i uniknąć uszkodzeń
- tryb wysoki 600 lm - pozostaje duży zasięg (jak na latarkę średnich rozmiarów) i oświetlenie. Bez problemu poradzi sobie podczas wymagających eksploracji
-tryb średni 150 lm - chyba najczęściej używany przeze mnie. Zasięg do prawie 50m pozwala na bezproblemowa chodzenie, a nawet bieganie w środku nocy. Zachowujemy też dość długi czas pracy. Skutecznie rozświetli wnętrza budynków ale też nie będziemy oślepieni przez jej blask jeśli staniemy blisko ściany lub we wnętrzu ciasnej jaskini
- tryb niski 50 lm - dobry do różnych drobnych lub precyzyjnych prac gdzie musimy podłubać rękami np naprawiając coś, czytając książkę lub mapę albo szukając szpeju we wnętrzu namiotu.
- tryb eco 5 lm - mocno oszczędny tryb gdzie zasilania (na dołączonym akumulatorze 3400mAh) wystarczy na prawie 300 godzin ciągłej pracy a w dalszym ciągu poświeci nawet do kilku metrów.
Tryb czerwony
I wg mnie wielki plus - światło czerwone w opcji słabej (1 lm), mocniejszej (5 lm) i pulsującej. Plusy to niewątpliwie nieoślepianie samego siebie i szybka ponowna akomodacja oka do ciemności a w zupełności wystarczy do sprawdzenia mapy lub wygrzebania czegoś z plecaka a nawet chodzenia między krzakami. Nie oślepimy też znajomych jeśli musimy na chwilę wstać w środku nocy w obozie lub schronisku. I kolejny z plusów - nie jest aż tak widoczne w ciemności jak nawet słabe światło białe dzięki czemu łatwiej jest nam zachować dyskrecję i niewykrywalność. I jako, że mówimy o drugiej wersji tej latarki zmieniła się tutaj jedna rzecz na zdecydowany plus. W pierwszej generacji żeby uruchomić światło czerwone musieliśmy najpierw włączyć... białe co zupełnie nie miało sensu, na szczęście tutaj zostało to już poprawione i w łatwy sposób uruchomimy czerwone diody z wyłączonej latarki. W końcu!
A jeśli już mowa o włączaniu to manual wg mnie jest dość prosty. Przytrzymanie guzika około 3s włącza latarkę. Pojedynczy klik to zmiana mocy w górę. A ponowne przytrzymanie włącznika spowoduje jej wyłączenie. Żeby uruchomić czerwone światło klikamy dwa razy włącznik i gotowe. Guzik pokrywa prawie całą powierzchnię czoła latarki dzięki czemu odpalimy ją nawet w zimowych rękawicach bez większych problemów
Wspomniałem wcześniej o czasie pracy. Latarka zasilana jest akumulatorem 18650. Jest to chyba najpopularniejsze źródło zasilania w ręcznych i czołowych latarkach. W zestawie producent dołącza ogniwo o pojemności 3400mAh i na nim były robione testy czasu pracy. Aktualnie największa pojemność tego typu ogniwa z którą ja się spotkałem to 4000mAh. Latarka oferuje możliwość ładowania bez konieczności wyciągania akumulatora z korpusu (jest to cecha wszystkich latarek od Fenixa z litera R w nazwie) jednak w dość nietypowy sposób bo zamiast gniazda USB producent wbudował tutaj port magnetyczny. Są tego plusy i minusy. Największy plus wg mnie to zwiększona wodoodporność bo nie ma gdzie się właściwie dostać wilgoć o ile dobrze dokręciliśmy dupkę. Minus - wymaga dedykowanego kabla, który co prawda jest w zestawie ale jednak zwykłe USB byłoby chyba nieco praktyczniejsze. Na szczęście można też po prostu w klasyczny sposób akumulator wykręcić i zastąpić go nowym a wyczerpany włożyć do klasycznej ładowarki sieciowej.
Co do obudowy to wszystko obsługujemy jednym guzkiem umiejscowionym na szczycie głowicy. We wnętrzu guzika zainstalowane są również dwie diody (czerwona i zielona) które wskazują stan naładowania akumulatora zmieniając barwę lub częstotliwość świecenia ze stałej na pulsujaca co 25%. Latarka zaopatrzona jest w klips dzięki któremu latarkę możemy zapiać za dowolną taśmę lub pasek oraz do uchwytu do przenoszenia na głowie. Warto dodać, że klips jest obrotowy więc latarkę można ustawić dosłownie w dowolnej pozycji w polu 360︒ i nie ma szans, że wyrobi się jak w modelach gdzie kąt na głowie utrzymują ząbki/zatrzaski. Jako smaczek na samym spodzie nakrętki od akumulatora znajduje się magnes dzięki czemu HM61R przyczepimy do dowolnej metalowej powierzchni
Wg mnie HM61R od Fenixa jest na prawdę uniwersalną latarką która może zaspokoić większość potrzeb czy jeśli chodzi o codzienne EDC, obozowanie, leśne wędrówki, nocne bieganie czy urbex. Bardziej taktyczni lub militarni użytkownicy też będą zadowoleni bo jak wspomniałem ma uniwersalne tryby pracy, dyskretne światło czerwone a jej gabaryty i klips dają możliwość zapięcia za taśmę molle oporządzenia
Tradycyjnie zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata FACEBOOK
Oraz Instagrama Każda Strona Świata INSTAGRAM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz