piątek, 23 grudnia 2011

Zbiornik "Zarośle"

Data: 04 XII 2011
Miejsce: Siwa Dolina, Las Zarośle
Cel: Dotarcie do obiektu widzianego na zdjęciach satelitarnych
Udało mi się podczas ostatniego weekendu wrócić do Tomaszowa, i od razu postanowiłem wykorzystać tą okazję do zrobienia pewnej trasy którą miałem w planach już od dłuższego czasu. Swój cel znalazłem przeglądając zdjęcia satelitarne i porównując je z mapami topograficznymi. Zauważyłem, że w lasach na wschód od Ulowa jest chyba jakiś zbiornik, ale nie mogłem go znaleźć na żadnej mapie, niezależnie od tego w jakiej skali sprawdzałem. Nie byłem jednak pewien czy nie jest to tylko jakaś polana, zamglenie lub większa kałuża po opadach.



Trasa - ustalona. Szpej - spakowany. Z domu wyruszyłem w niedzielę, ale niestety dość późno gdyż do lasu wchodziłem dopiero o 13. Wstępnie trasę miałem przygotowaną. Miała przecinać dwa opuszczone budynki w lesie Siwa Dolina, a następnie prowadzić mniej więcej na azymut na rezerwat Zarośle. Mimo ogłaszania w całym kraju suszy, u nas pogoda była dość ponura, a gdy zbliżyłem się do linii drzew to nawet trochę pokropiło. Doświadczenie nauczyło mnie, że płaszcz przeciwdeszczowy nie waży wiele, a lepiej go mieć niż nie mieć. Tym razem na szczęście się nie przydał.
Swoje pierwsze kroki w zamiłowaniu do przyrody i dłuższych spacerów stawiałem chyba właśnie w tym lesie, więc odnalezienie poszukiwanych obiektów nie było trudne. Pierwszy z nich stoi kilkaset metrów od ostatnich zabudowań. Z tego co wiem znajdowała się tam dawniej lisiarnia. Do dziś przetrwał w większym stopniu główny budynek. Oprócz niego są jeszcze nędzne pozostałości po różnych komórkach, kilka desek, będących kiedyś płotem okalającym cały teren, oraz coraz bardziej wchłaniane przez las pozostałości klatek. Może to taka moja mała paranoja, ale w takich miejscach bardziej od Pana Gajowego, któremu można wytłumaczyć, że chciało się tylko zrobić kilka zdjęć; rozszalałych dzików lub innych duchów lasu, bardziej obawiam się spotkania z bezdomnymi lub degustatorami napojów o różnym stężeniu C2H5OH...

Dlatego dopiero po dokonaniu małego rozpoznania przez lornetkę ruszyłem do przodu, pozostając cały czas w gotowości, czując we krwi przyjemny smak adrenaliny. Kilka zdjęć z zewnątrz, oraz przez okno i udałem się w kierunku drzwi. Nie były zamknięte nawet na haczyk, ale początkowo ustępowały z trudem. W środku, od razu przed wejściem, ziała w podłodze dziura do niewielkiego, murowanego podpiwniczenia. Upewniłem się gdzie można bezpiecznie stawiać stopy i wszedłem do środka. Wtedy już, jak to zwykle bywa, jakiekolwiek obawy ustąpiły miejsca podekscytowaniu i zaglądałem śmiało w każdy kąt. Uwielbiam różnego rodzaju opuszczone miejsca, ale nie znoszę jednej rzeczy, która niestety jest nieunikniona, a mianowicie tego, że tak jak czas bezustannie płynie, tak one popadają w coraz większą ruinę. Za kilka, kilkanaście lat ten budynek zacznie się coraz bardziej chylić, aż po pewnym czasie, pod wpływem czasu, pogody i działań człowieka runie coraz gorzej wyglądający dach. A to już będzie początek końca. Na szczęście nawet ślady fundamentów będą dla przyszłych wędrowców celem do odnalezienia. Czy to nie dziwne uczucie, że to co dla nas jest czymś normalnym, jak na przykład zwykły budynek, już za x lat dla naszych potomków będzie czymś tajemniczym i niezwykłym? Zagadką do odkrycia i obiektem do odszukania, a prawdziwemu pasjonacie dawać będzie kopa pozytywnych emocji.
Mała dokumentacja fotograficzna i ruszam w dalszą drogę. Od dawna już nie miałem okazji do porządniejszego wyrwania się za miasto, a tym bardziej do odetchnięcia pełną piersią w roztoczańskich lasach. Od razu poczułem się tutaj lepiej.










Do następnego budynku nie było daleko, ale jeśli nie wiedziało się gdzie dokładnie zejść ze ścieżki można go łatwo ominąć. O ile przeznaczenie tego wcześniejszego było dość jasne, to ten jest co najmniej zagadkowy. Murowany budynek, z piwnicą i niskim strychem jest niewątpliwie rzadkim widokiem. Tuż obok stoi samotny komin, co sugeruje, że były tam jeszcze jakieś pomieszczenia. To tylko moje przypuszczenie, ale sądzę, że budynki te miały coś wspólnego ze zwierzętami, bo w podłogach wszystkich pomieszczeń są otwory prowadzące do piwnicy, które mogły służyć jako odpływ. Jeśli ktoś ma jakiś inny pomysł można śmiało pisać o nim w komentarzach.






Od tego momentu zaczyna się marsz na azymut w kierunku zachodnim.I tutaj bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to to, że wyszło słońce i między koronami drzew widać było błękit nieba. A drugą było to, że szedłem przez obszar lasu w którym byłem chyba pierwszy raz. I był piękny. Nie da się go opisać innym słowem. A w połączeniu z tą nagłą zmianą pogody... Od razu na twarzy pojawiał się uśmiech.





Po pewnym czasie dotarłem do asfaltowej drogi Tomaszów - Józefów. Po lewej wspaniały widok na rozległe pole, z chylącym się do zachodu słońcem nad linią lasu. W tym momencie zrozumiałem swój błąd, bo zapomniałem o tym, że zmierzch zapada już tak szybko. Powinienem wyruszyć grubo przed południem. Pogodziłem się z tym, że wrócę do domu gdy będzie ciemno, ale przyspieszyłem kroku, bo wiedziałem, że jeśli nie znajdę celu przed zmrokiem to może być to później bardzo trudne.




 W końcu dotarłem do parkingu przed rezerwatem Zarośle, chwilkę odsapnąłem, i sprawdziłem na mapie w którą ścieżkę mam skręcić. Raz na jakiś czas było słychać szum przejeżdżających drogą samochodów, ale w pełni rekompensował mi to warty polecenia widok na łąkę pod lasem. Po wejściu między drzewa i przejściu około 400 metrów, w oddali, po lewej stronie zobaczyłem obniżenie terenu. Jego dnem udałem się na północ. Po pewnym czasie doszedłem do podmokłego, i gęsto zarośniętego mchami terenu. Gdy but zaczął mi się lekko zapadać pomyślałem, że to już to miejsce i jest to tylko zwykła kałuża która po większych opadach bywa zalewana deszczówką. W pewien sposób byłem trochę zawiedziony. Ale jednak "coś, kazało mi iść dalej. I opłaciło się. Teren coraz bardziej się wznosił i w pewnym momencie przed sobą zobaczyłem coś jakby grobla, a za nią otworzył się widok na poszukiwane przeze mnie oczko. Tuż przy brzegu ktoś, kiedyś sklecił z kilku desek stolik z ławką, na której mogłem sobie usiąść, spokojnie odpocząć i rozkoszować się uczuciem głębokiej satysfakcji z wykonanej misji. Świetne miejsce, dostatecznie daleko żeby nie słyszeć szumu ulicy, dookoła tylko drzewa i tafla wody. Aż dziwne, że szlak turystyczny przebiegający obok nie odbija tutaj. Byłoby to świetne miejsce na postój i odpoczynek. Pewnie niejedna osoba zasiedziałaby się tam i nie spostrzegła kiedy nastał zmierzch. Ale taki to już urok znakowanych szlaków, nigdy nie dadzą rady poprowadzić po wszystkich atrakcyjnych miejscach. Może to i dobrze. Sporo zakątków straciłoby swój urok a część z nich całkowicie by przepadło.




Chwilę odpocząłem, ale zmrok zapadał coraz szybciej, więc udałem się wzdłuż brzegu. Okazało się, że zasila go strumyk, który po ostatnich bezdeszczowych dniach wyglądał dość mizernie. Idąc z jego biegiem doszedłem do czegoś czego bym się nie spodziewał w tym miejscu, a mianowicie most stojący nad tym ciekiem. Skryty w cieniu drzew wyglądał świetnie. Niestety nie miałem okazji sprawdzić ani dokąd prowadzi ścieżka przechodząca przez most, ani tego jak długi jest ten strumień (cel na przyszłą wyprawę?).





Gdy było już zbyt ciemno na robienie zdjęć ruszyłem w drogę powrotną. Usłyszałem wtedy gdzieś z oddali strzał, a kilka minut później kolejny, trochę bliżej. Trasę widziałem w miarę dobrze, ale wolałem wyciągnąć z torby czołówkę. Nie chciałem żeby potem jakiś myśliwy tłumaczył się w sądzie mówiąc "myślałem, że to dzik...", a dzik z latarką to już raczej ewenement.
Z lasu wyszedłem bez większego problemu. Potem marsz asfaltówką do Tomaszowa i tak zakończyła się wyprawa. Mimo tego, że z powrotem wracałem już w nocy i czułem te kilka kilometrów w nogach, to wyprawa bardzo udana. Mały niedosyt spowodowany chęcią dokładniejszego zbadania tego miejsca, oraz zwykłym posiedzeniem nam wodą, ale również satysfakcja z wykonanego zadania.

Podsumowanie:
I. Poszukiwane oczko wodne istnieje, i zostało zlokalizowane.
Obwód 118m,
Powierzchnia 5 arów
Dla posiadaczy GPS, lub chcących znaleźć to miejsce w mapach internetowych:
N 50*28'2,37''   S 23*18'30,6''   Dla tradycjonalistów poniżej kilka map.
II. Biorąc pod uwagę ostatni brak opadów a mimo to dość wysoki stan wody, oraz to, że jest zasilany przez strumień, można być pewnym, że nie jest to zbiornik okresowy, lecz stały.
III. Jest to świetne miejsce jako postój na dłuższej trasie, lub nawet jako główny cel eskapady.

A na koniec kilka map

Zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata




1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie opisałeś, podoba mi się całe rozplanowanie (miejsce, cel, podsumowanie), litrówki to drobiazg;)). Jak napisała przedmówczyni-widać, że Cię to bardzo interesuje i pochłania:). Mogłoby się tylko pojawić zdjęcie tej ławeczki;)... I gratuluję osiągnięcia celu!

    OdpowiedzUsuń