piątek, 18 listopada 2011

Tomaszów - Wielki Dział - Monastyr 2-3 V 2011

Na początek relacja z luźnej dwudniowej wyprawy w weekend majowy 2011. Początkowo w planach miałem przejście zielonym szlakiem przez Wielki Dział, Monastyr i Świątynię Słońca. Jednak ostatecznie potoczyło się nieco inaczej, co w sumie często mi się zdarza. Czasem po prostu coś potoczy się inaczej, a czasem nie warto trzymać się ściśle ułożonego planu (niezależnie od tego jaki by był). Ale przechodząc do rzeczy...




Zmiany planów zaczęły się już na początku, bo dość ciężko było złapać stopa do samego Narola. Pierwszy stanął dość szybko, zaraz za Tomaszowem, i wysadził mnie na krzyżówce w Bełżcu. Próbowałem zagadać coś do kierowcy, ale był raczej niezbyt skory do rozmowy. Trochę dziwnie mi się z nim jechało, ale ważne, że podrzucił. Dalej niestety było już gorzej, bo mimo najszczerszych chęci nic nie mogłem złapać. Z ciekawszych rzeczy w Bełżcu minąłem obejrzałem drewnianą cerkiew pod wezwaniem świętego Wasyla z XVIIIw




Po minięciu Bełżca próbowałem jeszcze szans z kciukiem ale w końcu zrezygnowałem i zszedłem z ulicy w las na południowy-wschód, na lewo od drogi. Przy ścieżce bardzo malownicze jeziora.



We wsi Lipie ostatnie małe zakupy, i nareszcie w drogę. Okolica urokliwa i maszerowało się dość przyjemnie. Zaczęła mi towarzyszyć Tanew. W tym miejscu szeroka na 1,5-2 metry. Początkowo droga prowadzi przez monokulturę sosnową, po dojściu do Tanwi teren staje się bardziej urozmaicony, miejscami podmokły. W pewien sposób bardziej... dziki, z rozlewiskami. Czasem jakaż otwarta przestrzeń. Po drodze mijam wieś Pizuny, jedna z najmniejszych wsi w Polsce gdzie mieszkają tylko dwie osoby. Mniejszy jest chyba tylko Kistków mający jednego mieszkańca.














Od początku szedłem szlakiem zielonym. Zwróciłem uwagę, że za miejscowością Jacków Ogród była zmiana przebiegu szlaku, jednak stare oznaczenia miejscami są w dalszym ciągu widoczne i jest możliwość zrobienia sporego koła. Między Kijowym Bagnem, a źródłem Tanwi trochę padało. Przy źródle odpoczynek, kilka zdjęć, coś do jedzenia pod wiatą i znów w drogę. 






Dochodzę do nieistniejącej już wsi Gorajce która wita mnie murowaną kapliczką, a dalej... pusto. Po wsi pozostało jedynie kilka zdziczałych drzew i trudne do znalezienia gruzy. Jednak od razu po wejściu tam czuć coś co mówi o niezwykłości tego miejsca. 
Jakieś pół kilometra dalej, za wsią biegnie w poprzek drogi rów, będący pozostałością po radzieckich umocnieniach przeciwczołgowych z Linii Mołotowa. 


Według mapy niedaleko powinny znajdować się bunkry II wojny światowej, więc zszedłem z drogi i na przełaj udałem się wzdłuż rowu. Tego dnia jednak nic nie znalazłem mimo, że byłem blisko. Po wyjściu z lasu postanowiłem rozbić obóz, po czym poszedłem pozwiedzać okolicę. Trafiłem wtedy na pozostałości po wsi Skaby. Z łąki było widać znajdujący się nieopodal masyw Wielkiego Działu, oraz rozległy widok na okolicę. Noc bez większych problemów. Lekko padało, a w oddali słychać było nawoływanie jelenia. 
Rano, tuż koło miejsca gdzie rozstawiłem namiot zobaczyłem jeden ze schronów. Właściwie to pierwszy raz zwiedzałem tego typu obiekt, przez moment ogarnęła mnie mała niepewność ale po chwili czułem już tylko podniecenie i wszedłem do środka. Niedaleko stał drugi, podobny obiekt i tam już wszedłem od razu. 
Niedaleko, skrajem lasu przebiega szlak niebieski którym poszedłem na południe w kierunku Wielkiego Działu (390m n.p.m.). 








Następnie kolejna opuszczona wieś, Dahany, a w niej spotkanie z zaskrońcem. Nieco dalej zeszło mi trochę czasu na szukaniu Diabelskiego Kamienia i Jaskini na północ o Dahan. Niestety, mapa w tej skali była nieco za mało dokładna i obszedłem się smakiem. Do Monastyru poszedłem już na przełaj. Miałem takie szczęście, że pierwszy raz natrafiłem na Straż Leśną. Funkcjonariusz na początku myślał, że się przed nim ukrywam, ale gdy powiedziałem gdzie idę wskazał tylko drogę i pojechał dalej. 
Na Monastyrze odwiedziłem tylko ruiny klasztoru. U podnóża minąłem samochód na tomaszowskich rejestracjach, a na szczycie dwóch panów którzy zgodzili się zabrać mnie prosto do Tomaszowa.
















Tak zakończyła się ta wyprawa. Część planu wykonane. Część odłożone na przyszłość. Kilka modyfikacji w planie. Ogólnie wyprawa bardzo pozytywna. Miejsca do których na pewno postaram się kiedyś wrócić.


Zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz