poniedziałek, 22 sierpnia 2016

ZONA - miejsce widmo

"A gdy otworzył pieczęć siódmą,
zapanowała na niebie cisza jakby na pół godziny.
I ujrzałem siedmiu aniołów,
którzy stoją przed Bogiem, a dano im siedem trąb
(...)
I trzeci anioł zatrąbił:
i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia,
a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód.
A imię gwiazdy zowie się Piołun."
Apokalipsa św Jana rozdział 8. wersety 1-2 oraz 10-11

Поли́н звича́йний - В Україні широко відома під назвою чорно́биль
Piołun zwyczajny - na Ukrainie szerzej zwany pod nazwą CZARNOBYL
(źródło uk.wikipedia.org)
Kto wie? Może dożyliśmy czasów opisanych w Apokalipsie. Kto ma uszy niechaj słucha.
Spis treści wszystkich wpisów o Czarnobylskiej Strefie Wyłączenia

Rankiem 26 kwietnia 1986 mieszkańcy Prypeci wstali z łóżek i zaczęli szykować się do swych codziennych obowiązków. Wielu z nich myślało o nadchodzącym Święcie Pracy i zastanawiało się jak najbardziej uroczyście mogą je obejść. W końcu byli nie byle kim. Byli mieszkańcami atomowej dumy całego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Miastem przyszłości. Miastem idealnym. Prawdopodobnie wszyscy z nich byli zaskoczeni gdy do miasta od południa nadjechały liczne autobusy a mieszkańcy otrzymali polecenie że mają dwie godziny na spakowanie najpotrzebniejszych i najcenniejszych rzeczy oraz wyjazd z miasta. Karnie przystąpili do wykonywania polecenia. W ZSRR nie zadawało się pytań. Zwłaszcza w takich sytuacjach.

Nie zdawali sobie sprawy, że już nigdy nie wrócą do swoich domów.

Czarnobylska Strefa Wyłączona nazywana również ZONĄ (po ukraińsku zona oznacza "strefa"). Powstała po katastrofie elektrowni będąc obszarem niezdatnym do życia, skąd dla bezpieczeństwa zdrowia i życia wysiedlono wszystkich mieszkańców. Tworzyła ją sama natura gdyż tam gdzie powiał wiatr tam na ziemię spadał niewidzialny wróg z którym nie dało się walczyć, a jedynym rozwiązaniem była ucieczka. Było to spełnienie się koszmarów zimnej wojny. Scenariuszy tego jak wyglądałby świat gdyby ktoś wcisnął czerwony guzik odpalający głowice nuklearne. Świat ruin i gruzów po atomowej apokalipsie.

Socjalizm kojarzy się raczej z szarością i betonem. Z rozwojem (przynajmniej teoretycznie) miast, fabryk i zakładów pracy. Natura była nawet nie na drugim miejscu, tylko o wiele bardziej odległym. I na przekór władzom Partii teraz to ona ma we władaniu ZONĘ. Strefę wokół perły ZSRR - Prypeci i Czarnobyla. Tam skąd odszedł człowiek zaczęła wkraczać roślinność i aktualnie ponad 60% powierzchni Strefy to jednolity las. Do niektórych zabudowań ciężko się dostać lub nawet je zobaczyć ze względu na roślinność. Zdarzają się np drzewa rosnące wewnątrz sali gimnastycznej, korzenie kruszące mury lub dorodny las rosnący na środku stadionu piłkarskiego. Mimo olbrzymiego miejscami skażenia przyroda trzyma się jednak w Strefie całkiem dobrze. Nie ma tam aktualnie kojarzonych z atomową apokalipsą kikutów skarlałych drzew. Inny obraz przedstawiał jednak tuż po katastrofie tzw Czerwony Las, miejsce położone w bliskiej odległości od reaktora. Od wysokiej dawki promieniowania sosny w tym lesie uschły a ich kora przybrała rudordzawą barwę. W ramach akcji oczyszczania Strefy Las został zrównany przy pomocy buldożerów i przysypany nową warstwą ziemi. Na nim wyrósł nowy las, jednak nazwa pozostała. I w dalszym ciągu jest to jedno z miejsc o największym skażeniu radioaktywnym.







Wewnętrzny dziedziniec szkoły podstawowej w Prypeci


Pobyt w Strefie to zupełnie inne doznania słuchowe niż to co słyszymy zazwyczaj. Przede wszystkim jest cisza. Brak dobiegajacego zza okien jednostajnego warkotu aut, maszyn, wentylacji lub cichego pomruku komputerów. Podstawą jest wszędobylska cisza. Pod warunkiem, że stoi się bez ruchu. Bo chodząc wśród zabudowy Prypeci każdemu krokowi towarzyszy chrzęst szkła z powybijanych okien. I jeszcze jedno. Brzęczący jakby w tle ciągły dźwięk licznika Geigera. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo radiacyjne to omijając miejsca o szczególnie wysokich odczytach (jak np Czerwony Las) to promieniowanie tła jest w wielu miejscach ... mniejsze niż np pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Tak jest w samym Czarnobylu i większości pierwszej strefy w ZONIE (sama ZONA składa się z trzech wewnętrznych stref). W centrum Prypeci wskazania licznika utrzymywały się okolicy 2 mikro Sivertów (µSV) na godzinę, czyli około dziesięć razy więcej niż w centrum Warszawy, ale w dalszym ciągu mniej niż np to co na co dzień otrzymują mieszkańcy miast północnej Finlandii. Są jednak pewne odstępstwa od normy. Miejsca nazywane anomaliami lub hot-spotami gdzie bywało na prawdę gorąco. Największy odczyt który osobiście zarejestrowałem to 76 µSV/h. Był to kawałek szmatki z kombinezonu Likwidatora który 30 lat temu brał udział w akcji powstrzymywania skutków katastrofy. Co ciekawe oddziaływanie to było bardzo punktowe. Trzymany pół metra od obiektu dozymetr pokazywał odczyty równe promieniowaniu tła w danej okolicy, a po przybliżeniu pojedyncze pipczenia zamieniały się w jednostajny warkot sygnalizujący wysoki odczyt.




Rozkaz o ewakuacji przyszedł nagle. Nikt się go nie spodziewał. Więc wszystko zostało tak jak było. W szkołach porzucone książki i zeszyty, a w przedszkolach zabawki. Szpitale pełne są rozrzuconych lekarstw, kart pacjentów, wyników badań. W jednym z pierwszych supermarketów na całej Ukrainie - w Prypeci straszą puste półki i wywrócone wózki. Bo co prawda sklep został w takim stanie w jakim opuścili go pracownicy, ale po pewnym czasie od wysiedlenia i oficjalnej informacji, że nikt już tam nigdy nie wróci, do świeżoutworzonej ZONY zlecieli się różnej maści szabrownicy którzy rozkradali to co miało jakąś wartość. Prawowici właściciele, bylie mieszkańcy mieli prawo tylko kilka razy przyjechać po swoje rzeczy podczas kontrolowanych akcji. Część inwentarza było świadomie niszczone przez likwidarotów by zniechecić do powrotów. Czasem buldorzeży niszczyły całe domu i wsie a ruiny zasypywano ziemią co było częścią akcji oczyszczania Strefy z promieniowania. Dziś tworzą one kopce wyglądające jak kurhany które jednak zamiast symboli religijnych lub obelisków ku chwale zmarłarłego mają na szczycie tabliczkę z ostrzeżeniem o skażeniu. Czasem jednak można natrafić na ocalałe i pozostawione perełki. Jak np stojące w mieszkaniu jednego z bloków pianino. I to działające! A jeśli chodzi o instrumenty klawiszowe to mega wrażenie robiła też zrujnowana sala koncertowa ze stojącym na scenie fortepianem



Domy nie są całkowicie puste. Nie wypełniają ich również wyłącznie śmieci. Co pewien czas można znaleźć czyjąś fotografię, pocztówkę ubrania, szkolne notatki. ZONA pełna jest śladów przeszłości. Śladów odciśnietych przed dawnych mieszkańców.







Pomimo upływu lat od upadku Związku Radzieckiego propaganda ciągle żyje. Z każdej strony o potędze ZSRR krzyczą transparenty i hasła. Co kilka kroków natknać można się na znak sierpa i młota będący symbolem połączenia pracy rolnika i robotnika ku chwale socjalizmu. A z obrazów patrzy na nas Towarzysz Lenin z którym spotkać można się osobiście na placu w Czarnobylu



"Uczyć się, uczyć się i uczyć się" Włodzimierz Ilicz Lenin

Przygotowanie do majowego Święta Pracy szły pełną parą
Dziś dla części z nas może wydawać się to dziwne ale pomimo bliskości kompleksu elektrowni atomowej Prypeć było radosnym miastem. Dzięki atomowi ludzie żyli tam dostatnio a wolne chwile spędzali na skwerach, w kawiarniach lub we własnym wesołym miasteczku. Posiadali tam tor do napędzanych prądem aut, karuzelę a niedługo przed tragedią zbudowano im nawet olbrzymi diabelski młyn. Niestety mieszkańcy nie mieli okazji z niego skorzystać. Miasto wysiedlono w przeddzień Święta Pracy kiedy miało nastąpić uroczyste otwarcie. Ponoć uruchomione zostało tylko raz by część osób z góry, siedząc w gondoli mogła zobaczyć co stało się w reaktorze czwartym Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej...








Ciąg dalszy nastąpi...



Tradycyjnie zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata FACEBOOK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz