niedziela, 15 stycznia 2017

Niech stanie się Światłość - Olight i3E EOS

Ostatnio na swoim blogu popełniłem wpis o latarce Mactronic Nomad i o tym, że dobra latarka w terenie i w domu to ważna rzecz. Nie jest ona dużych rozmiarów jednak noszenie jej na co dzień w torbie/plecaku bywa problematyczne bo nie zawsze noszę to samo ze sobą i trzeba przepakowywać a wtedy łatwo czegoś zapomnieć. Co prawda zawsze i do pracy i w teren noszę przy pasku niewielką nerkę, ale pakowanie do niej czołówki sprawia, że staje się dość wypchana i brakuje miejsca na inne rzeczy. Dlatego jakiś czas temu wyposażyłem się w nową mini latarkę przeznaczoną właśnie do noszenia codziennie ze sobą w nerce. Jest nią wymieniony w tytule Olight i3E EOS. Mam ją może krócej niż Nomada ale minęło już blisko pół roku jak zakupiłem ją w znanym sklepie militaria.pl więc czas napisać o niej kilka słów.


Przede wszystkim takie oznaczenia będące kombinacją cyfr i liter niewiele mi mówią zazwyczaj. Wszystko się miesza i jest jakieś nieme. Jeden model może różnić się od drugiego literką a będzie to już zupełnie coś innego. Wolę nazwy własne jak wspomniany Nomad. Ale jest jak jest i trzeba się z tym pogodzić.

Jak to wygląda?
Podstawowym warunkiem którym się kierowałem przy zakupie tej latarki był rozmiar. I tutaj się nie zawiodłem. Latarka to niewielki cylinder o wymiarach 60,5x14 mm czyli tylko nieznacznie większa niż standardowa bateria AAA którą właśnie jest zasilana. Wybrałem model w czarnym kolorze chociaż oczywiście dostępne są też inne. Na szczycie dołączone jest kółeczko do którego można przymocować sznurek, karabinczyk, klucze etc. Fajna rzecz bo można ją traktować np jako brelok do kluczy. Innym sposobem trzymania jest... no właśnie. tutaj według mnie spory minus ponieważ nie ma innego. Brak jest klipsa, chociażby plastykowego. A w przypadku takiego maleństwa to ważna rzecz bo łatwo może się zapodziać nawet na dnie małej nerki.
Osobiście problem ten rozwiązałem odczepiając klips od śrubokręta z wymiennymi bitami i doczepiłem go do korpusu. Teraz Olight sprawuje się dużo lepiej. Można go np zaczepić do szlufki molle wewnątrz nerki dzięki czemu jest zawsze na miejscu i można ją wydobyć nawet po ciemku. Bo do tego ona jest. Poświecenia np w sytuacji gdy w pracy nagle odcięli prąd i trzeba cokolwiek znaleźć lub dawania znaków nadjeżdżającym autom gdy główna czołówka jest przyczepiona z tyłu plecaka (jak wiecie z poprzedniego wpisu Nomad ma możliwość mocowania do taśm molle dzięki czemu możemy być oświetleni z tyłu jak np rowerzysta, przydatne gdy maszeruje się poboczem po zmroku). Dodatkowo dorobiłem do niej brelok według wzoru znalezionego gdzieś w odmętach Youtube.
Ciężar znikomy. Bez baterii 11g. Z baterią 19. Tak małe wymiary oraz masę uzyskano przez zrezygnowanie z systemów włącz/wyłącz. i3E EOS odpala się dokręcając mocniej głowicę z diodą. Kręcąc ją w drugą stronę otworzymy wnętrze i dostaniemy się do baterii. Sama obudowa twarda, metalowa sugerująca wytrzymałość. I tak też jest w rzeczywistości. Posiada ona klasę odporności IPX-8. Daje to gwarancje pełnej odporności na pyły oraz ciągłego zanurzenia na głębokość 2m. Całkiem nieźle jak na produkt w tej cenie!



Rozjaśnijmy mrok...
No my tu pitu pitu ale najważniejszą rzeczą w latarce jest to jak ona świeci! Światłomierza nie posiadam, ale z tego co jest napisane na pudełeczku widzę, że i3E EOS dysponuje mocą 90 lumenów. Całkiem przyzwoity wynik jak na takie maleństwo. Oczywiście przy pełnych bateriach, które według producenta powinny wytrzymywać 45-70 minut ciągłego świecenia. Im mocniejsze baterie tym lepiej a najlepsze wyniki można osiągnąć na pojemnych akumulatorkach. Maksymalny zasięg przy tej mocy to ok 44m.

Czy to dużo? Czy mało? Ciężko stwierdzić. Trzeba mieć na uwadze to, że ta latarka po prostu nie została stworzona do długiego świecenia na duże dystanse. Ma być ona przede wszystkim zawsze pod ręką oraz służyć pomocą jako oświetlenie awaryjne gdy podstawowej latarki nie ma lub trzeba ją dopiero odnaleźć w plecaku.
Działanie na zdjęciach poniżej.

O dziwo latarka spisywała się nawet podczas eksploracji opuszczonych schronów bojowych. Zdjęcia poniżej zrobione bez flesza. Tylko światło Olight


Po zmroku wewnątrz obiektu z Linii Mołotowa Olight świetnie dawał radę.


Oświetlony od wewnątrz otwór po dziale przeciwpancernym kalibru 76,2 mm

I widok z zewnątrz
Ten sam otwór oświetlony z większej odległości.


Podsumowanie i przemyślenia
Zacznę od zalet:
- niewielkie rozmiary oraz;
- niewielka waga;
- silny strumień światła jak na takie rozmiary i zasilanie;
- odporności IPX8;
- niska cena jak na produkt tej jakości od dobrego producenta;

Wady
- niewielkie rozmiary - co przy...
- brak klipsa - ... może skutkować zgubieniem jej nawet we własnym plecaku
- dokręcana głowica - jeśli używamy latarki jako breloka do kluczy może dojść do sytuacji gdzie przypadkowo przekręci się ona w kieszeni i zapali. Tak samo działa dociśnięcie głowicy do korpusu o co w ciasnej kieszeni nie trudno.

Pomimo kilku wad jest to na pewno latarka którą mogę ze spokojnym sumieniem polecić każdemu. Czy do noszenia ze sobą na mieście, czy awaryjnie ma wyprawach. Nie będę mydlił oczu. Nie jest to latarka do oświetlania sobie drogi na całonocnych marszach. Ale jeśli wiemy jak i do czego ją wykorzystać na pewno zostanie naszym przyjacielem na długo. Na chwilę obecną po pół roku od zakupu jest jednym z podstawowych elementów wyposażenia mojej nerki czy to gdy idę do pracy czy idę do lasu.



Tradycyjnie zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata FACEBOOK









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz