czwartek, 7 listopada 2013

Sznurek z pokrzywy

Korzystając ostatnio z tego, iż miałem okazję wrócić do domu w rodzinne Roztocze oraz, że mój brat z żoną zostawili swoje rowery postanowiłem spędzić wolny dzień na zwiedzeniu okolic mojego miasta, które już od dawna mnie przyciągały. Pogoda mi bardzo dopisała i mogłem cieszyć się ostatnimi podrywami Polskiej Złotej Jesieni. Słońce, złote drzewa i niezmieniające się od lat wsie. Przede mną puste drogi, wiodące na Wschód, a dookoła wzniesienia, między innymi przygranicze Goraje i Wielki Dział. Czułem wolność i taką siłę w sobie, że zrozumiałem, że zbyt długo zwlekałem z takim wypadem. Idealna pogoda, rower i piękna okolica. Ładuje baterie.

Oszałamiającego tempa nie miałem. Chciałem się po prostu miło spędzić czas, podziwiając krajobrazy oraz zapomniane przez resztę świata miejscowości. Minąłem po drodze dużo opuszczonych domów, gospodarstw, zarośniętych pól. Cmentarze zarówno katolickie jak i prawosławne. I wiele innych miejsc, rzeczy i widoków do których z chęcią wrócę.

Po około 20 km zacząłem szukać miejsca na jakiś popas. Zjechałem w boczną drogę i rozsiadłem się nad strumieniem podjadając zabraną z domu kanapkę. Gdy obejrzałem się za siebie zobaczyłem, że po drugiej stronie drogi rosną w zaroślach pokrzywy. Przypomniał mi się wtedy już od dawna rojący się po głowie pomysł.

czwartek, 26 września 2013

Podręcznik Sztuki Przetrwania

Zwykle gdy jestem w okolicy Zamku Lubelskiego staram się przyjść przez pchli targ rozłożony na murku pod parkingiem. Lubię starocie i zawsze muszę zawiesić oko na jakimś przedmiocie lub książce. Pewnego wiosennego dnia szedłem ze stancji na dworzec PKS i jak zawsze zwolniłem trochę koło wystawionych na sprzedaż rzeczy. I wtedy w oko wpadła mi ona. Leżąca wśród innych książek. Twardą, zieloną okładkę poznałem od razu. Nie zastanawiając się długo (trzeba w końcu nauczyć się targować ;P ) zakupiłem ją i szczęśliwy poleciałem na bus. Przedstawiam Wam Podręcznik Sztuki Przetrwania autorstwa Raymonda Mearsa.

niedziela, 2 czerwca 2013

Tropienie, cz. II

Kontynuacja rozpoczętego jakiś czas temu wątku dotyczącego tropienia. Duży poślizg w czasie, ale było bardzo dużo spraw odciągających mnie od pisania, w tym również lenistwo. Dzisiaj odrobina teorii. Całkowicie subiektywny podział najczęściej spotykanych śladów. Jeśli ktoś ma inne zdanie, lub dostrzeże błąd, mile widziane komentarze lub maile. Życzę miłej lektury i zapowiadam następne wątki, mam nadzieję z mniejszym poślizgiem

środa, 27 lutego 2013

Tropienie

Naukę tropienia rozpocząć można w każdej chwili. Jeśli czujemy "natchnienie" do czegoś nie powinniśmy tego odkładać do jutra, do przyszłego tygodnia, do sprzyjającej pory roku, do "kiedyś", tylko zabrać się za to właśnie wtedy gdy nas najbardziej pociąga. Jeśli jest w tym "to coś ",to odezwie się do nas i może stać się nowa pasją. W którymś z minionych postów wspomniałem, że najlepszym czasem do nauki tropienia jest zima i szykowałem na ten czas kilka zdań od siebie do opublikowania, ale w związku z pisaniem pracy dyplomowej miałem dość mało czasu na drobne przyjemności, nie mówiąc już o jakimś wyskoczeniu za miasto, lub pisaniu postów na blogu. I tak przeminął grudzień i styczeń, a i luty zbliża się już ku końcowi. Parę dni temu Lublin znów zasypało, jednak nie zdziwiłbym się gdyby to były już ostatnie rozpaczliwe ataki konającej zimy. Przykro mi się zrobiło bo uwielbiam chodzić po lesie w zimie. Również plan szkolenia się w tropieniu miał przepaść i myślałem o odłożeniu tego do przyszłej zimy. No ale! Nie warto tracić w taki sposób całego roku. Przepadła zima, ale są jeszcze inne wspaniałe pory roku. Tak więc w końcu zmotywowałem się i przystępuję do napisania tych kilku słów.