środa, 30 grudnia 2015

Rozpalanie ognia: Krzesiwo kute.

Przyszła kolej na mój ulubiony (jak na razie) sposób rozpalania ognia. Pamiątka po czasach gdy brałem czynny udział w rekonstrukcji historycznej czyli kute krzesiwo tradycyjne. Nie jest to metoda niezawodna jak krzesiwo współczesne. Nie jest to sposób szybki jak zapalniczka. Ale ogień rozpalony w ten sposób jest jakby bardziej... żywy. Trzeba się nad nim dużo bardziej napracować. Przygotować każdy element. Wyczekać na jedną iskrę. Rozdmuchać hubkę. I cieszyć się gdy w dłoni wybuchnie ogień


wtorek, 1 grudnia 2015

Krzesiwo współczesne

Kolejny krok w kierunku okiełznania ognia. Tym razem kilka słów o współczesnych krzesiwach i ich użyciu. Oraz ponownie o korze brzozowej w kwestii uzyskiwania ognia.


piątek, 27 listopada 2015

Winter is coming, czyli sorry, taki mamy klimat.


Szkoda, że nie mam... A nie! Mam!
Kapitan Tytus Bomba


Witam Wszystkich.
Tematem tego posta będą pewne wydarzenie z zimy 2013-14, oraz sprawa bycia czujnym/czuwającym! (Czuwaj! - odpowiedź polskich harcerzy na scoutowskie  be prepered).  Nie uważałem się nigdy za prepersa, ale mimo to sądzę, że pewne przedmioty dobrze jest mieć pod ręką bo się po prostu przydają. Kiedyś kolega powiedział mi, że jego dziadek powiedział mu, iż mężczyzna powinien mieć zawsze w kieszeni scyzoryk i zapałki. Maksyma ma już wiele lat, ale pozostaje wciąż aktualna. A historia która mówi o tym, że warto być przygotowanym przedstawia się następująco.

wtorek, 3 listopada 2015

Rozpalanie ognia



Opublikowałem tutaj jakiś czas tamu moje krótkie przemyślenia na temat ognia i ognisk. Teraz czas na praktykę. Jak takie ognisko rozpalić i palić? Co zrobić żeby nie udusić się w kłębach dymu, lub jak go uzyskać żeby coś uwędzić lub odstraszyć komary. Jak je rozpalić żeby z dymem nie poszło pół lasu łącznie z ulubionym śpiworem w którym spaliśmy w obozie. Sztuczek jest wiele, a zacznę tak jak należy,czyli od początku. Od samego rozniecania.

piątek, 16 października 2015

Pojemniki i przyprawniki

Żeby życie miało smaczek...

Podczas ostatniego gotowania w lesie skusiłem się na zrobienie sosu z kaliny jako dodatku do obiadu. Co prawda w źródle w którym znalazłem informację o jadalności tej rośliny napisane było, że dobrze jest ją posłodzić przed podaniem, to pomyślałem jednak, że zaryzykuję i obejdzie się bez tego. Głównie z tej przyczyny, że w ogóle nie miałem ze sobą cukru. Nigdy więcej! Z czegoś co miało potencjał wyszła ohyda której nawet nie zjadłem. Pomyślałem, że do zestawu przypraw trzeba dodać w końcu znów cukier. A na terenową cukierniczkę znam świetny patent.

wtorek, 29 września 2015

Suszenie jabłek

Idzie jesień, a co za tym idzie, to coraz częstsza chlapa na dworze i rozpoczęcie sezonu grzewczego. Ale też liczne okazje do robienia zapasów. i sezon na jedne z moich ulubionych owoców - jabłek. W zeszłym roku gdy dostałem ich trochę z domu, to część automatycznie powędrowała do mojego przewodu pokarmowego. Część jednak postanowiłem zasuszyć.

W sklepach dostać można paczkowane suszone jabłka. Do wypieków, musli, wigilijnych kompotów lub bezpośredniego zajadania. Są jednak potwornie drogie! Więc dlaczego nie wysuszyć ich samemu w domu? Zrobić sobie zapas który będzie można potem dodawać do płatków lub zabrać w zimie do lasu na rozgrzewający napar.

piątek, 25 września 2015

Ogień

"Błogosławieni gościnę dający! gość wszedł;
Gdzie ma on zasiąść?
Śpieszno bardzo jest temu, kto koło ogniska
Ratunku szukać musi"
Pieśń Najwyższego (Havamal)


Wieczór. W lesie zaczyna robić się ciemno. Granatowo. W oddali, pomiędzy drzewami widać kilka błysków. Wśród coraz gęstszych ciemnościach widać mały krąg przybierający czerwoną barwę, oświetlony światłem bijącym z niewielkiego obozowego ogniska.


Ognisko. Kwintesencja sztuki leśnego obozowania. Daje ciepło. Daje jedzenie i wodę. Podnosi morale. Hipnotyzuje.

sobota, 22 sierpnia 2015

Marc Elsberg "Blackout"

Zamrugała powiekami
-Koszmar - jęknęła.
-Przyśnił Ci się?
-Nie, kiedy się obudziłam, znalazłam się w nim znów.
Blackout, Marc Elsberg


Prawda jest taka że nasze społeczeństwo jest śmiertelnie uzależnione. Jak ryba od wody. Bez niej umiera. Nie wierzysz? Wyobraźmy sobie sytuację.


W dzisiejszych czasach chyba tylko w nauczaniu w podstawówce i małopowierzchniowym rolnictwie możemy obyć się bez prądu. A reszta życia zawodowego? Praca przed komputerem, prace techniczne, większość usług, wszystkie sklepy, knajpy i restauracje. Wszystko jest zależne od prądu. A teraz wyobraź sobie że nagle w całym mieście siada prąd.






wtorek, 21 lipca 2015

Piwo z mniszka

-Mlecyk
Sid Epoka Lodowcowa


Reakcje i przemiany chemiczne zachodzą w nas nieustannie, nawet w teraz gdy czytasz te słowa. Są one motorem napędzającym nasze życie. Z biochemicznego punktu widzenia nie istnieje coś takiego jak śmierć. Przewrócone w lesie drzewo nie jest statyczne. Ono jest ciągle żywe pod postacią rozkładających je grzybów, i żerujących owadów. Wszystko się przeplata i łączy jak wąż Uroboros zjadający swój ogon, nie mając ani początku ani końca.

W życiu człowieka istnieje pewien szczególny rodzaj reakcji chemicznej. Mianowicie fermentacja. 

Spotkałem się kiedyś z takim opisem fermentacji. Małe robaczki jedzą sobie jedzonko a przy okazji wydalają z siebie ekstremeny. Normalka. Jak sobie podjedzą to mogą się rozmnażać. Gdy jest ich coraz więcej produkują coraz więcej ekstrementów, w których w końcu zaczynają się topić i umierają. Przykra śmierć, ale w ten oto sposób powstaje alkohol. Drożdże odżywiając się węglowodanami wydzielając przy okazji etanol. Sfermentować można prawie wszystko. Ba. W teorii alkohol uzyskać można nawet z tektury! To byłoby coś. Bimber z makulatury! Niestety kompletnie nieopłacalny z powodu konieczności stosowania różnych enzymów. Czy jakoś tak.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Placki z bzu czarnego

Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną.
Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną"
Paracelsus


Z każdej strony jesteśmy otoczeni przez rośliny, ale niestety zazwyczaj się ich boimy. Tkwi w nas, często wpajane przez rodziców lub dziadków przeświadczenie, że o ile coś nie rośnie na grządce i nie jest uprawiane to musi być szkodliwe. A tak na prawdę we florze Polski roślin trujących jest bardzo mało. Jest sporo niejadalnych, czyli takich  które nie posiadają wartości odżywczych lub paskudnie smakują. Trzeba też pamiętać o tym co mówił Paracelsus w cytacie na początku tej strony. Istotna jest ilość i sposób podania. Surowe kartofle mogą być zagrożeniem dla życia. Lub alkohol. W małych ilościach może mieć właściwości prozdrowotne, natomiast przy większych... opuszczę szczegóły.

Gdy zagłębić się w temat okazuje się, że bardzo dużo z otaczających nas roślin można zjeść. Przedstawiłem ostatnio dwie: pokrzywę i pałkę. Dziś poruszę temat innej, łatwej do rozpoznanai przez każdego rośliny. Chodzi mianowicie o czarny bez Sambuculus nigra. Krąży o nim opinia iż jest rośliną trującą. I jest to trafna opinia. Jednak odnosząc się znów do cytatu Paracelsusa i tłumacząc go inaczej - "trzeba wiedzieć co i jak". I tak właśnie jest w przypadku bzu
Zdjęcie kradzione z Wikipedii

niedziela, 14 czerwca 2015

Budżetowy filtr do wody

"Był sobie diunida, którego zapytano: 
"Co jest ważniejsze, literion wody, czy ogromny zbiornik wody?".
Diunida pomyślał chwilę, a potem powiedział:
"Literion jest ważniejszy. Nie ma człowieka, który mógłby mieć na własność wielki zbiornik wody. A literion każdy może schować pod płaszczem i z nim uciec. I nikt się o tym nie dowie"."
Anegdoty dawnej Diuny

W piwie jest męstwo,
w winie jest mądrość,
a w wodzie są bakterie.
Mądrość ludowa, Autor nieznany

Gdy wychodzę w teren, nawet na krótką popołudniową wycieczkę wolę mieć przy sobie niewielką ilość szpeju którego wagi nawet nie poczuję, niż gdybym miał wracać do domu w złym humorze. Kilka rzeczy które zmieszczą się w kieszeniach, w torbie na ramie lub wypełnią dno plecaka. Jedną z takich rzeczy jest woda. Wolę zabrać ze sobą niezawadzającą półlitrową butelkę, niż w drodze powrotnej wypatrywać z językiem na brodzie sklepu. 

To na krótkich spacerach. A co gdy trzeba się wybrać na większą wyprawę. Przy wędrówce z noclegiem na bezludziu lub podczas łażenia po górach woda jest największym skarbem, którego nigdy mało, ale jednocześnie z każdym dodatkowym ładunkiem w plecaku, ramiona wołają o litość i trzeba liczyć się z każdym gramem.

W trosce o swoje plecy na przyszłość oraz o to żeby każde wyjście było miłym wydarzeniem, a nie myśleniem o wpijających się w ramiona szelkach staram się minimalizować noszony sprzęt. Chociaż ciagle się uczę to w pewnym stopniu po kilku latach szwędania się po lasach wiem co jest zbędne, a czego potrzebuję (oj pamiętam pierwszą wycieczkę w Bieszczady, stary psiwór i olbrzymią latarkę większą od miecza świetlnego w której... szybko padły baterie). Niestety woda zajmuje razem ze śpiworem najwięcej miejsca w plecaku i dodatkowo sporo waży.


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Wariacje na temat pokrzywy i pałki, czyli prosty leśny posiłek

"Czwarty grosik dla urzędu,
przeca żreć coś musi"
Kazik 12 groszy

Żreć coś trzeba. A wsunięcie czegoś smacznego zawsze jest oczekiwanym elementem każdej wyprawy lub spaceru. Jest wiele szkół odżywiania się na wycieczkach. Zabieranie ze sobą gotowego jedzenia. Półproduktów w formie np pancerników. Same przekąski. Surowe produkty (mąka, kasza). Lub mistrzostwo w życiu w lesie - odżywianie się tylko tym co da przyroda. I gdy zdobędzie się odpowiednie doświadczenie nie będzie to ani trudne, ani też dania nie będą nudne i mdłe. Na swojej majowej wycieczce trasą planowanej obwodnicy zastosowałem system mieszany, część z składników z przyrody a część z plecaka. Wariant idealny dla początkujących zbieraczy dzikich roślin.

środa, 3 czerwca 2015

Majówka - drogą przyszłej obwodnicy

"Smutno, że spotykamy się po raz drugi dopiero teraz, kiedy wszystko się kończy.
Bo świat się zmienia. Czuję to w smaku wody i ziemi, i powietrza.
Nie mam nadziei, żebyśmy się jeszcze kiedyś mogli zobaczyć."
J.R.R. Tolkien Władca Pierścieni, Powrót Króla

Posty powiązane
Przepis na posiłek przyrządzony tego dnia z dzikich roślin
Kieszonkowy filtr do wody

Świat się zmienia i cokolwiek byśmy mówili lub robili nigdy nie będzie on stały w miejscu. Tam gdzie dziś są góry będą kiedyś morza, a morskie głębiny zamienią się w pustynie. Człowiek będący jednym z elementów ekosystemu zwanym Ziemią również ma na niego wpływ. Ba, jego wpływ jest wręcz kolosalny. W jednym miejscu wytniemy a w drugim zbudujemy. A tam gdzie człowiek nie ma już interesu lub z innego powodu opuścił dane miejsce, wraca znów przyroda, trawiąc powoli to co zbudowaliśmy. I w przypadku budynków, procesy takie możemy zobaczyć nawet w ciągu jednego pokolenia. Odwiedzanie miejsc opuszczonych, zwane z angielskiego urban exploration cieszy się coraz większą popularnością. Na miejscach opuszczonych przez człowieka, czy to obiektach militarnych, czy industrialnych, czy budownictwie mieszkalnym, gdy tylko przestaniemy tam ingerować, wrócą rośliny. Cegły zamienią się w gruz, gruz w pył, a z biegiem (wielu) lat, ten zamieni się znów w glebę.

Jest jednak forma ingerencji człowieka która prawie nie zanika. Gdy raz zostanie wyznaczony gdzieś szlak, będą nim już "zawsze" ciągnęły tłumy. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale w niektórych przypadkach w dalszym ciągu, w Europie poruszamy się drogami, które przed wieloma wiekami wyznaczyli Rzymianie. Którymi legiony kroczyły na podbój całego świata. Mimo pozoru delikatności (biorę jako przykład coroczne zjawisko topnienia asfaltu razem ze śniegiem na wiosnę), drogi budowane w czasach współczesnych wgryzają się w ziemię o wiele głębiej niż te budowane przed wiekami. A ich sieć gęstnieje, Stara są modernizowane. Nowe tyczone są przez tereny zagospodarowane dotychczas rolniczo lub pozostające we władaniu przyrody. I ten drugi przypadek zachodzi aktualnie w mojej rodzinnej miejscowości Tomaszowie Lubelskim.

Pragnę jednak zaznaczyć, że nie jestem zażartym przeciwnikiem budowania dróg, lub innych form rozwoju cywilizacji. Te działania są niemożliwe do zatrzymania. Ba. Często są konieczne. Mam tylko nadzieję żeby temu wszystkiemu towarzyszyła idea zrównoważonego rozwoju. Nie będzie tutaj żadnego przypinania się do drzew, blokowania inwestycji, lub sabotowania podjętych działań. Tfu tfu. Nic z tych rzeczy. To, że od czasu do czasu w moich postach przebrzmiewają tematy związane z przyrodą, środowiskiem, naturą i ekologią nie oznacza, że mam zamiar strzelać do każdej osoby mówiącej o interesach człowieka. Nie jestem "ekoterrorystą" lub "ekooszołomem".

sobota, 2 maja 2015

Orientacja w terenie - metoda cienia.

Znany z wcześniejszego wpisu Andrzej znów poczuł zew przygody. Więc gdy trafił mu się kolejny wolny weekend postanowił wyskoczyć z aparatem i pofotografować dzikie ptaki i zwierzęta. Na szczęście znał w sąsiedztwie duży podmokły obszar w okolic meandrującej dzikiej rzeki, gdzie już kilka razy był. Sporo bagien, również ze spleją, starorzecza, a nad tym wszystkim, gdzieniegdzie wysepki suchego lądu porośnięte drzewami. A wszystko to poprzeplatane ledwie widocznymi ścieżkami. 
Więc Andrzej zapakował do plecaka wszystko co potrzebne. Aparat z obiektywami, lornetkę, składane krzesełko, coś do jedzenia i picia, nóż i kilka drobiazgów. Do tego wodoodporny smartfon wyposażony w aplikacje nawigacyjne i aktualne mapy, co by nie musiał się martwić o drogę. Do tego specjalna aplikacja do rozpoznawania i wabienia zwierząt. 
W sobotę rano zostawił auto na jednym z leśnych parkingów i ruszył w teren. Zrobił kilka postojów na zdjęcia i mały popas. W trasie kilka razy skorzystał z telefonu gdy zastanawiał się jaki to ptak śpiewa i sprawdzenie nawigacji. I niestety ostatnim razem nie zablokował go gdy wkładał z powrotem do kieszeni.
Uznał w końcu, że czas wracać, ale gdy sięgnął po telefon żeby sprawdzić godzinę zobaczył tylko na wyświetlaczu napis "bateria rozładowana"

niedziela, 19 kwietnia 2015

Orientacja w terenie - słupki oddziałowe

Wyobraźmy sobie pewną osobę. Na imię mu Andrzej. Lubi spędzać wolny czas za miastem, wiec gdy trafił mu się wolny weekend postanowił wyskoczyć do lasu na grzyby. Zaparkował auto na parkingu leśnym i ruszył w las z koszykiem. 
Minęło ładnych parę godzin. Andrzej minął po drodze całkiem spore stado saren, i dwa razy przemknął mu pomiędzy drzewami dzik. Koszyk był już pełny grzybów i uzupełniony kilkoma innymi znaleziskami więc czas już było wracać. Jednak gdy przystanął i rozejrzał się za nic nie mógł przypomnieć sobie w którą stronę iść. Gdy chodził pochylony do ziemi zatoczył tyle kółek przepatrując runo, że nie miał zupełnie pojęcia z której strony przyszedł. Lasy w Polsce nie stanowią zagrożenie życia jeśli chodzi o zgubienie się na wiele dni. Idąc cały czas prosto w końcu dotrzemy do ludzi. Jednak dobrze byłoby wybrać w przybliżeniu dobry kierunek żeby jak najbardziej skrócić ten czas.

środa, 8 kwietnia 2015

Wielkanocny spacer i nowa zabawka

"Sam poprawił worek na swoich plecach i zastanowił się z niepokojem,
 czy czegoś nie pominął, zaczął sobie w duchu przypominać wszystkie rzeczy, 
które wpakował do worka: skarb najważniejszy - sprzęt kuchenny (...)"
J.R.R. Tolkien Drużyna Pierścienia

Całkiem niedawno dostałem wspaniały prezent, o którym marzyłem. Składaną kuchenkę ekspedycyjną. Doszedł do tego jeszcze świąteczny powrót do domu. Byłoby grzechem nie wyskoczyć w teren (oczywiście po dopełnieniu domowych obowiązków). Od razu zastrzegę, że, przynajmniej dla mnie, nie jest to typowy test sprzętu których pełno w internecie. Dostałem wspaniały prezent, spędziłem świetny dzień i pomyślałem żeby podzielić się tym w tych kilku słowach.

czwartek, 29 stycznia 2015

Facebook

Stało się. 
Niedawno na portalu Facebook ruszyła strona niniejszego bloga.

Jeśli tutaj wszedłeś,
Jeśli spodobały Ci się zamieszczone materiały.
Jeśli nie chcesz żeby ominął Cię nowy wpis.

Wiesz co powinieneś nacisnąć ;)
https://www.facebook.com/pages/Ka%C5%BCda-strona-%C5%9Bwiata/851827191525307?ref=bookmarks

Pozdrawiam Wszystkich i miłego dnia.

środa, 28 stycznia 2015

Podwieszanie plecaka

Zimy co prawda nie widać, ani na termometrze ani tym bardziej na chodnikach, ale w każdej chwili znów może sypnąć. A wtedy nic tylko iść w teren. Pojawia się jednak problem, bo gdy tylko zdejmiemy plecak żeby trochę odpocząć od marszu i postawimy go na ziemi, to od razu przyczepi się do niego śnieg, który wyląduje potem prosto na plecach. A co gdy będziemy chcieli rozbić obóz i coś pogotować lub spędzić tam całą noc? Dotyczy to nie tylko zimy bo i przez cały rok możliwości uświnienia plecak jest multum i czasem po jednym wyjściu jest on w stanie dalekim od czystości. Ja poradziłem sobie z tym w sposób. 

Potrzebowałem:
- sznurka
- karabińczyka
- i oczywiście plecaka do powieszenia

No ale. Przecież plecaki mają takie sprytne, fabrycznie doszyte u góry uchwyty do trzymania w dłoni. Racja. Ale tego sposobu mogę używać również wtedy gdy najwygodniej byłoby mi zawiesić go na zbyt grubych gałęziach, lub wokół pnia. Albo na rozwieszonej już lince od plandeki biwakowej, której nie ma sensu co chwilę rozmotywać. Cóż może to i wyważanie otwartych drzwi...
Przechodząc do meritum (które niestety będzie krótsze niż wstęp). Na wspomnianym sznurku robimy pętelki na obu końcach. Potem przekładamy go wokół wybranej gałęzi. Na linkę zawieszamy plecak i łączymy ją karabińczykiem. Gotowe.












Zapraszam na swoją stronę na FB Każda Strona Świata