"Był sobie diunida, którego zapytano:
"Co jest ważniejsze, literion wody, czy ogromny zbiornik wody?".
Diunida pomyślał chwilę, a potem powiedział:
"Literion jest ważniejszy. Nie ma człowieka, który mógłby mieć na własność wielki zbiornik wody. A literion każdy może schować pod płaszczem i z nim uciec. I nikt się o tym nie dowie"."
Anegdoty dawnej Diuny
W piwie jest męstwo,
w winie jest mądrość,
a w wodzie są bakterie.
Mądrość ludowa, Autor nieznany
Gdy wychodzę w teren, nawet na krótką popołudniową wycieczkę wolę mieć przy sobie niewielką ilość szpeju którego wagi nawet nie poczuję, niż gdybym miał wracać do domu w złym humorze. Kilka rzeczy które zmieszczą się w kieszeniach, w torbie na ramie lub wypełnią dno plecaka. Jedną z takich rzeczy jest woda. Wolę zabrać ze sobą niezawadzającą półlitrową butelkę, niż w drodze powrotnej wypatrywać z językiem na brodzie sklepu.
To na krótkich spacerach. A co gdy trzeba się wybrać na większą wyprawę. Przy wędrówce z noclegiem na bezludziu lub podczas łażenia po górach woda jest największym skarbem, którego nigdy mało, ale jednocześnie z każdym dodatkowym ładunkiem w plecaku, ramiona wołają o litość i trzeba liczyć się z każdym gramem.
W trosce o swoje plecy na przyszłość oraz o to żeby każde wyjście było miłym wydarzeniem, a nie myśleniem o wpijających się w ramiona szelkach staram się minimalizować noszony sprzęt. Chociaż ciagle się uczę to w pewnym stopniu po kilku latach szwędania się po lasach wiem co jest zbędne, a czego potrzebuję (oj pamiętam pierwszą wycieczkę w Bieszczady, stary psiwór i olbrzymią latarkę większą od miecza świetlnego w której... szybko padły baterie). Niestety woda zajmuje razem ze śpiworem najwięcej miejsca w plecaku i dodatkowo sporo waży.